[ UCZNIOWIE ]

logo LOVII

[ UCZNIOWIE ]

godło Polski
logo MEN
logo BIP
logo 50 lat

Rejs  żaglowcem POGORIA stał się tradycją w LO nr VII. Już po raz trzeci chętni uczniowie z naszej szkoły zamienili się w „wilki morskie”, by na wodach Morza Śródziemnego poznawać tajniki sztuki żeglarskiej. Przygoda rozpoczęła się 15 listopada, kiedy to wyjechaliśmy z kraju do Livorno.

Na miejscu byliśmy dnia następnego i po wyczerpującej podróży w trosce o nasze bezpieczeństwo drodzy oficerowie zafundowali nam ostre wielogodzinne szkolenie. Wielu było na żaglowcu po raz pierwszy, więc nazwy lin, sprzętów na statku oraz padające komendy były dla nich „czarną magią”. Nikt jednak się nie zniechęcał, wszyscy starali się jak najwięcej zapamiętać. Znaleźli się też śmiałkowie, którzy zdecydowali się wejść na reje, z czasem więcej osób dokonało tego nie lada wyczynu.

Następnego dnia PO KAWIE nastał długo wyczekiwany moment wypłynięcia w morze. Emocje sięgały zenitu. Załoga mogła wykorzystać w praktyce zdobyte podczas szkolenia umiejętności. Na początku nie było lekko, ale z każdym dniem zauważałyśmy większą śmiałość w podejmowanych działaniach.

Wieczorem dopłynęliśmy do Lerici i tu kolejne emocje, gdyż w związku z tym, że staliśmy na kotwicy drogę na ląd trzeba było pokonać płynąc pontonem. Spacerowaliśmy w malowniczo oświetlonym porcie, niektórzy poznawali regionalne smaki w tamtejszych kafejkach.

Kolejnego dnia PO KAWIE wachta nawigacyjna poprowadziła statek w kierunku Santa Margherity. Tu znowu czekała nas przeprawa pontonem na ląd, tym razem w dzień, więc dodatkowo można było nacieszyć oczy pięknymi widokami portu. Miasto przywitało nas deszczem lecz chyba dzięki naszym zachwytom postanowiło łaskawie obdarować nas promieniami słońca, a nawet malowniczą tęczą.

Znowu wypłynęliśmy w morze. Pogoda w tych rejonach była dość kapryśna. Docierały do nas wiadomości z Polski, że w nocy, nie tak daleko od nas, szalały straszne sztormy. My zaś dzięki opiece duchowej, którą sprawował nad nami obecny na wszystkich naszych rejsach ksiądz Piotr, czuliśmy się bezpiecznie. Aż trudno uwierzyć, ale omijały nas wszystkie ekstremalne warunki pogodowe. Z daleka widzieliśmy szalejące burze, wirujące trąby wodne, a nad nami rozpościerała się piękna tęcza.

Podczas tego rejsu sporo płynęliśmy na żaglach, tak jak na prawdziwy żaglowiec przystało. Dzięki częstemu ich zwijaniu i rozwijaniu załoga mogła szlifować swoje umiejętności. Co prawda były wachty bardziej w tym względzie wyróżnione (zwłaszcza oficer Artur dbał, by młodzież się nie nudziła). Pozostali załoganci sprzątali pomieszczenia pod pokładem, przygotowywali posiłki, a ci którzy mieli krótką przerwę odpoczywali lub udzielali się towarzysko.

Kolejnym naszym celem była Nicea. Faktycznie woda nawet w porcie ma piękny niebieski odcień,  dlatego nazwa Lazurowe Wybrzeże trafnie określa to miejsce. W Nicei spędziliśmy całą dobę, dzięki temu mogliśmy zwiedzić miasto i jego okolice. Spora grupa młodzieży pojechała na wycieczkę do Monako, które zachwyciło ich swoją malowniczą przyrodą, czystymi uliczkami i wszechobecnym przepychem.

Następnego dnia PO KAWIE znowu zamieniliśmy się w „wilki morskie” i wypłynęliśmy na bezkresne wody Morza Śródziemnego. Tym razem miłośnicy dużej fali byli w swoim żywiole. Przez ładnych porę godzin wiało nam 8 w skali Beauforta. Dziwne, że  przy takim bujaniu tylko parę osób dopadła choroba morska. Fala przelewała się przez pokład, co cieszyło miłośników mocnych wrażeń, a nieco paraliżowało tych bardziej stonowanych.

Szczęśliwie dotarliśmy jednak do Genowy, ostatniego portu naszej morskiej przygody i o minach większości marynarzy widać było, że rejs był zdecydowanie za krótki. Wielu już wtedy deklarowało chęć udziału w rejsie za rok, niektórzy myślą o wyrobieniu sobie patentów żeglarskich. To wszystko nam organizatorkom wynagradza wszystkie trudy organizacyjne. Wierzymy, że rejs Pogorią to nie tylko  wspaniała przygoda dla młodzieży, ale przede wszystkim prawdziwa szkołą życia.

Galeria zdjęć z rejsu - tutaj,

film, którego autorem jest Kacper "Kicek" Kuszczyński - tutaj.

Do góry